Forum Moja droga Strona Główna Moja droga
Forum religijne
 
 FAQFAQ   SzukajSzukaj   UżytkownicyUżytkownicy   GrupyGrupy   GalerieGalerie   RejestracjaRejestracja 
 ProfilProfil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomościZaloguj się, by sprawdzić wiadomości   ZalogujZaloguj 

Noszenie różańca na szyi

 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Moja droga Strona Główna -> Kto pyta nie błądzi
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Chrześcijanin 16
Początkujący
Początkujący



Dołączył: 11 Sie 2011
Posty: 1
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: TCZEW

PostWysłany: Czw 12:24, 11 Sie 2011    Temat postu: Noszenie różańca na szyi

Witam mam pytanie mianowicie chodzi o noszenie różańca na szyi. Mam różaniec codziennie modlę się odmawiam zdrowaś Maryjo ale noszę go w kieszeni tak sobie pomyślałem czy mogę nosić go na szyi ponieważ mogę go zgubić. Nie chodzi mi o noszenie go zamiast biżuterii albo jak to mówią dla szpanu. Odwiedziłem wiele forów ale wciąż nie mogę znaleść właściwej odpowiedzi. Za wszelkie podpowiedzi dziękuję Wesoly

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
madźka.
VIP
VIP



Dołączył: 22 Sty 2010
Posty: 4064
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 20 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Dolny Śląsk

PostWysłany: Czw 12:36, 11 Sie 2011    Temat postu:

Różańca się nie nosi raczej na szyi.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
barti91
VIP
VIP



Dołączył: 09 Sty 2011
Posty: 341
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 3 razy
Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Czw 13:32, 11 Sie 2011    Temat postu:

No nie bardzo ,różaniec na szyi??
Z jednej strony to szyja jest miejscem na medalik . Z drugiej zawsze można go zapomnieć albo zgubić. Myślę ,że najlepiej zaopatrzyć się w różaniec na palec albo na rękę. W które można się zaopatrzyć albo i jubilera (różaniec na palec) albo w sklepie z dewocjonaliami czy na stronie internetowej.

Ja noszę różaniec na palcu (jak wielu innych). Ale znam wielu którzy noszą jako tz. bransoletkę.

A jeżeli naprawdę chcesz nosisz go na szyi to na pewno nie na skórze , możesz nosić jak większy wisiorek i na rzemyk założyć 10-tkowy różaniec.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Elementnieba
VIP
VIP



Dołączył: 13 Lis 2010
Posty: 700
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Kraków...

PostWysłany: Czw 16:23, 11 Sie 2011    Temat postu:

Ja myślę, że w kieszeni prędzej się zgubi lub zepsuje... i myślę też, że znasz odpowiedź i jedynie szukasz rozgrzeszania od noszenia czegoś, co jest dla Ciebie święte, w kieszeni... a nie jest to dobre miejsce dla Boga... lub Marii.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Ela G.
VIP
VIP



Dołączył: 18 Wrz 2009
Posty: 351
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 4 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Witnica

PostWysłany: Czw 16:38, 11 Sie 2011    Temat postu:

raczej nie wypada nosic na szyi. najbardziej "uniwersalnym" jest dziesiatek na palec i najbardziej praktyczny. ewentualnie bluza/kurtka z kieszonka na zamek

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Omen
Początkujący
Początkujący



Dołączył: 07 Wrz 2011
Posty: 40
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Śro 7:36, 07 Wrz 2011    Temat postu:

Ela G. napisał:
raczej nie wypada nosic na szyi


Dlaczego nie wypada?


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Aniewiethiel
Doświadczony
Doświadczony



Dołączył: 07 Cze 2009
Posty: 62
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Śro 15:38, 07 Wrz 2011    Temat postu:

Ja też kiedyś nosiłam Różaniec na szyi. Jednak pewne osoby powiedziały, że to jest grzech. Ogromnie było mi przykro i się zawstydziłam. A czytałam w książce świętego Ludwika Marii Griogron de Monfort "Przedziwny sekret Różańca świętego", że to potężny egzorcyzm przed diabłem. Autor między innymi wspomina o przypadku pewnej opętanej dziewczyny. Któregoś razu pewien kapłan zdjęty litością postanowił pomóc tej dziewczynie. A szatan był wściekły, że on ma takie nabożeństwo do
Różańca świętego; nie raz był nękany przez złego ducha i demon groził, że pozbawi życia tego księdza. Kiedyś zdarzyło mu się, że włożył na tę biedną dziewczynę Różaniec, ale szybko zdjął, bo jego serce nie mogło znieść, jak szatan ją dręczy z tego powodu. W końcu postanowił szybko włożyć Różaniec na szyję dziewczyny i wypowiedział krótkie słowa egzorcyzmu odnoszące do świętych Imion Jezusa i Maryi i potęgi Różańca świętego. I tak się stało. Dziewczyna została uwolniona.
Ja przyznam, że nie miałam zamiaru nosić Różańca dla ozdoby. Ja bardzo kocham Matkę Bożą i chciałam być wdzięczna za wszystko, co w moim życiu czyni. Dziękuje za te radosne chwile, ale i za te smutne. Dzięki Jej macierzyńskiej miłości nauczyłam się kochać, choć tak niedoskonale. To wielka łaska, że mogłam przeczytać wiele dzieł mistyków chrześcijańskich, gdzie było sporo orędzi Bożych. Teraz inaczej patrzę na cierpienie. Wiem, że cierpienie nie jest przekleństwem, ale wielkim skarbem, jakie może dać człowiekowi Pan; jest próbą udowodnienia, czy Go kocham nie dla siebie, ale dla Jego chwały.
Pragnę tu powiedzieć, że od pewnego czasu jestem dręczona przez złego ducha, choć lekarze myślą, że to schizofrenia. Postanowiłam więc nosić Różaniec na szyi nie tylko dlatego by okazać miłość Matce Bożej, ale też otrzymać ochronę przed złym duchem. Doskonale pamiętam ten czas, gdy nie rozstawałam się z Różańcem, on był moim ratunkiem i pociechą. Kiedy jednak usłyszałam, że noszenie jest grzechem, zawstydzona przestałam wkładać go na szyję. Postanowiłam, że będę żyła tak, jak na to nakazuje mi pokora i bojaźń przez obrażaniem Pana Boga. Oczywiście wyspowiadałam się z tego, choć powiedziałam tylko, że "używałam przedmiotów świętych bez należytego uszanowania". Bardzo wyryła mi się scena filmu "Faustyna", gdzie główna bohaterka wyznaje w modlitwie Panu Jezusowi, że jest gotowa wszystko odrzucić, co widzi i słyszę na gruncie nadprzyrodzonym i ponad to postąpi tak, jak każe jej spowiednik, jeśli nie otrzyma zapewnienia, że to wszystko od jej Boskiego Mistrza pochodzi.
W dalszym jednak ciągu staram się nosić ze sobą Różaniec; jeśli nie do kieszeni, to w torbę; albo w ogóle w takim małym woreczku na Różaniec przypinam agrawkę do spodni czy sukienki. Mam nadzieję, że nie obrażam Pana Boga postępując w taki sposób. Kiedy nie ma go ze sobą czuje się źle, czuje w głębi duszy, że czegoś mi brakuje. Myślę, że to trochę jak z Eucharystią bez której nie potrafię żyć. Jeśli mnie nie ma na Mszy świętej czuje się taka umierająca w duszy, a gdy jestem wstępuje we mnie życie i czuję wielką radość. Bywają jednak "ciemne dni", ale te pociechy,
które zlewa na mnie Pan czasami umacniają mnie, choć w żadnym razie nie obiecują, że będzie miło i przyjemnie bez mojego działania. Po prostu, kiedy czuję się bardzo opuszczona mówię: "Panie, bądź uwielbiony w tym moim małym cierpieniu. Kocham Cię! Ufam Tobie, choć tak bardzo jest mi ciężko. Ale to jest sprawiedliwe bym cierpiała słusznie za moje grzechy, którymi zraniłam Twe Najświętsze Serce! Ty cierpiałeś niewinnie... O Panie, naucz mnie kochać, jak TY! Chcę być tylko Twoja. Chce dzielić z Tobą smutki i radości, bo jesteś moim Oblubieńcem, poza Tobą nie mam nikogo. A jeśli już zdradziłam Cię przez myśli pożądliwe, to z serca Cię
przepraszam. Proszę Cię, mój Panie zabierz ode mnie moje myśli, a daj mi swoje święte pragnienia, abyś Ty żył we mnie, tak żyjesz w Ojcu i Duchu".
Na początku czuję gorycz cierpienia, ale potem przychodzi pokój serca i czasami jakaś niebańska radość. Trudno mi jednak długo trwać w miłości. Czasami bywają takie chwile, że po prostu tracę cierpliwość i upadam. Ta próba miłości jest bardzo trudna, ale naprawdę warto walczyć. Lepiej być ukrzyżowanym dla siebie, aby Pan Bóg mógł przebywać w nas i obsypywać jako Król swoimi bogactwami miłości. A to jest tylko przedsmak nieba. Dusza nie zniosłaby, gdyby to trwało dłużej. Musiała by
nastąpić śmierć.
Przepraszam trochę się rozpisałam. Bardzo przepraszam, że "naśmieciłam forum". Chciałam po prostu tak od serca powiedzieć, co czuję. Tak więc ja bym radziła, abyś Chrześcijanie 16 poradził się księdza na spowiedzi, czy wolno nosić Różaniec na szyi. Jeśli nie można, to ja bym na jego miejscu okazała się posłuszna, nawet jeśli serce mówi, co innego. Często takie drobne akty posłuszeństwa przynoszą wielką chwałę Panu Bogu. Wcale nie trzeba dokonywać wielkich rzeczy, aby dowieść, jak bardzo się kocha Jezusa (tak uczyła święta Teresa od Dzieciątka Jezus). Wystarczy być posłusznym kapłanowi, a w ten sposób sprawia się wielką radość Panu Jezusowi. "Bo kto was przyjmuje, Mnie przyjmuje" - powiedział Syn Boży swym umiłowanym apostołom. Warto tu pomodlić się do Ducha Świętego, aby ta spowiedź wydała owoce miłości. A jeśli trudno znaleść odpowiednie słowa, zachęcam odmówić Koronkę do Bożego Miłosierdzia.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Omen
Początkujący
Początkujący



Dołączył: 07 Wrz 2011
Posty: 40
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Czw 6:19, 08 Wrz 2011    Temat postu:

Aniewiethiel napisał:
Ja też kiedyś nosiłam Różaniec na szyi. Jednak pewne osoby powiedziały, że to jest grzech.


Co to były za osoby? Księża?


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Aniewiethiel
Doświadczony
Doświadczony



Dołączył: 07 Cze 2009
Posty: 62
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Pią 21:23, 09 Wrz 2011    Temat postu:

Nie, takie osoby, które chodzą do ośrodka, który pomaga chorym psychicznie. Powiedziano mi, że to wielka zniewaga, brak uszanowania rzeczom świętym, że my nie jesteśmy godni, aby coś takiego nosić na szyi. Wszystkie te osoby, które mnie upomniały lub które tak uważały były przeciwne mojemu zachowaniu, co mnie bardzo zabolało. Ja nie chciałam obrażać Pana Boga i Najświętszej Dziewicy. Postanowiłam więc, że jeśli to nie jest mile widziane w tym ośrodku, to nie będę się kryła, bo to już grzech - mówienie nie prawdy. Poza tym na pewno nie jest miłe w oczach takie nieposłuszeństwo Pokorze. Ostatnio czytając dzieło świętej Teresy z Avilla "Twierdza wewnętrzna" natchnąłem się na takie słowa: "Wznieci, na przykład, kusiciel w której siostrze tak zapalczywe pragnienie pokuty, iż nie może biedna znaleźć sobie spokoju, jeno gdy się znęca nad ciałem swoim. Początek to dobry; ale jeśli przeorysza zabroniła zadawania sobie umartwień bez pozwolenia, a ta, idąc za poduszczeniem złego ducha, powie sobie, że w rzeczy tak dobrej dobrze jest nie słuchać i dalej prowadzi po kryjomu umartwienia swoje i takie sobie zadaje pokuty, iż skutkiem ich traci zdrowie i staje się niezdolna do spełniania obowiązków, które na nią wkłada Reguła, tedy same widzicie, do czego prowadzi i na czym się kończy on dobry początek".
Oczywiście sama Teresa w swym dziele namawia o karceniu swego ciała, aby uśmiercić złe pożądliwości i być wolną od wszelkiej namiętności, bo to bardzo poniża duszę ludzką, którą Pan stworzył na swój obraz i podobieństwo i pragnął w niej przebywać. Ale czasem ta "pokora", która wiele osób popycha, aby ufać sobie, a być nieposłusznym do przełożonych jest ciężkim wykroczeniem, bo sprzeciwia się ślubowi posłuszeństwa i w pewien sposób również ubóstwa i czystości. Bo trzeba być ogołoconym ze wszystkiego, co nam drogie, nawet jeśli uważamy, że postępujemy po Bożemu. Sam Pan Jezus siostrze Faustynie Kowalskiej powiedział, że miłe jest mu posłuszeństwo dla przełożonych i spowiedników, niż same nakładanie na siebie różnorakich umartwień z własnej woli. Innym razem mówi, że to, co wydaje zasługiwać na nagrodę tak naprawdę zasługuję na karę.
To jest sprytna zasadzka demona, aby w nas obudzić pychę. Bo zaiste on
był kiedyś Aniołem o inteligencji przewyższającej naszą. Sama tego doświadczyłam na samej sobie. Na przykład byłam żądna wiedzy o życiu duchowym mistyków chrześcijańskich i różnych orędzi Bożych. Tak bardzo chciałam poznać Pana Boga i Go ukochać, i być mężną wśród przeciwności oraz wynagrodzić, że przez całe dotychczasowe życie mało serca poświęcałam memu Panu. Oczywiście otrzymywałam różne światła przez dobre natchnienia i nieraz Pan Bóg i Najświętsza Matka przychodzili mi z pomocą, ale to mi nie wystarczało. Tak bardzo mi trudno było okazać posłuszeństwo memu Aniołowi Stróżowi, które często mnie upominał, wymagając ode mnie rzeczy niewygodnych i wręcz trudnych do wykonania, a jednak robiłam po swojemu, uważając albo, że to niemożliwe, aby coś takiego mogło mnie spotkać i myślałam sobie, że coś mi się przewidziało i zwalałam wszystko na schizofrenię, która przecież objawia się różnymi halucynacjami albo też byłam zdania, że nic mi nie zaszkodzi, jeśli będę się troszczyć o rozwój swej duszy. A ja tak
naprawdę zaniedbywałam modlitwę, a oddawałam się swym namiętnościom. I
zamiast odczuwać pokój i zadowolenie, czułam ogromny smutek i
przygnębienie i żal do siebie... Bardziej ufałam sobie niż Panu Bogu, nie dowierzałam, że on może mnie oświecić, ale gdy wspomnę ten okres gdy byłam dręczona przez koleżanki w szkole i rozpaczliwie prosiłam o ratunek, bo chciałam się zabić, to czułam pustkę. Nigdy jednak nie chciałam się wyrzec swojej wiary i ulec namowom równieśników. Chciałam nawet zostać zakonnicą. Czułam to od zawsze, choć nie rozumiałam tego. Miotałam się jednak między moim marzeniem, aby spotkać mego księcia z bajki, a tym właśnie poświeceniem się na wyłączną służbę Panu. Zakochałam się kiedyś i chciałam nawet odebrać sobie życie. Ten człowiek był dla mnie wszystkim. W życiu tak nie cierpiałam. To było piekło. Teraz poznałam, co czuł Tristian i Izlolda, ja naprawdę to poczułam. To było straszne. Ale Pan Jezus ulitował się nade mną. Pamiętam ten moment gdy z jednej strony miałam straszne myśli samobójcze i szatan mnie okrutnie dręczył, a z drugiej strony całowałam we łzach krucyfiks i prosiłam o ratunek, bo myślałam, że będzie ze mną koniec. Wpadłam w tak straszne grzechy, że groziło mnie piekło. Przyszło mi takie przynaglenie, żeby więcej się modlić, mówić po prosto tak od serca Bogu, co mi leży na sercu. Moje cierpienie było tak wielkie, że się rozchorowałam ciężko i czułam podobne, co dusz czyśccowe. Moje ciało płonęło z bólu. Zaczęłam słyszeć ich głosy, prosiły o pomoc, mnie taką grzesznicę. Czasami gdy miałam już wyjść z kościoła słyszałam głosy "Nie zostawiaj nas, pomóż, ulituj się". A raz zdarzyło mi się, że przyśniła mi się jedna dusza i błagała o ratunek. Trzymała mnie rozpaczliwie za rękę i błagała bym jej nie opuszczała. W między czasie zaczęłam śnić o Jezusie i Maryi i słyszeć wewnętrznie ich głosy wzywający do nawrócenia. Czułam, że nie jestem sama, że Bóg naprawdę mnie kocha. Im bardziej zamykałam się na ten próżny świat, tym bliżej czułam Pana i cieszyłam się Jego słodką obecnością. Ale cierpienie nie opuszczało, szatan nie zostawił mnie. Raz znalazłam się w szpitalu i myślałam, że jestem opętana, myślałam, że sam diabeł mnie zabije. Błagałam Pana, aby na zawsze zabił moją duszę, bo ja nie zniosę tej udręki. Ale dzięki Bogu wyszłam z tego. I choć i teraz jestem dręczona, to jednak czuję wielką wdzięczność do Jezusa, że mnie wybawił od piekła i chce mi złagodzić pobyt w czyśćcu, a nawet doprowadzić mnie do tego, abym poszła prosto do nieba.
Tak więc wracając do tematu czasami warto jest słuchać ludzi, ale nie zawsze. Najlepiej jest wszystko przemodlić, prosząc o światło. Bo ludzie nie mogą być naszym Bogiem. Ileż to męczenników wzgardziło światem i poniosłoo śmierć.
Ale z tego "obumarłego ziarna wyszedł piękny plon", który utwierdził
Kościół. Im większe jest nasze cierpienie, tym większa będzie nasza
nagroda, bo odważaliśmy się ukochać Jezusa i wszystko postawić na
miłość. W oczach świata jesteśmy przegrani jak Jezus kiedyś na krzyżu,
ale w oczach Bożych zwyciężyliśmy.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Nathaniel
VIP
VIP



Dołączył: 12 Lut 2010
Posty: 846
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 4 razy
Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Śro 22:07, 14 Wrz 2011    Temat postu:

Aniewiethiel napisał:
Pragnę tu powiedzieć, że od pewnego czasu jestem dręczona przez złego ducha

Kurcze, ale ci zazdroszczę. Od dłuższego czasu chcę by coś mnie nawiedziło lub opętało ale kicha. Omijają mnie te wszystkie demony i złe duchy szerokim łuuukiem Smutny


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Moja droga Strona Główna -> Kto pyta nie błądzi Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Strona 1 z 1

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach

fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
Regulamin